Pierre Bonnard nie jest chyba zbyt rozpoznawalnym malarzem. A szkoda. Jego ciepłe, liryczne kompozycje pełne są intymnego spokoju. Często niedoceniany, krytykowany (między innymi bardzo żywo przez Picassa) tworzył indywidualne prace, dokumentujące życie.
Wspominam o nim często, przy okazji tematu kadrowania, bowiem Bonnard miał ciekawą metodę – w przeciwieństwie do malarzy, którzy najpierw rozpinają płótno, a potem komponują jego rozkład i elementy. On wieszał na ścianie szereg płócien, nad którymi pracował. Kiedy już uznawał obraz za skończony, ściągał go ze ściany i dobierał odpowiednie przycięcie płótna do zamierzonego efektu.
Zauważcie rozmiar obrazu, który pokazany jest powyżej – 122,56 x 150,50 cm – to nie są standardowe wymiary płótna.
Metoda Bonnarda w pewnych sytuacjach może szkodzić w nauce – aby zrozumieć sztukę kadrowania, trzeba się z nim mierzyć. Mimo to, jest ciekawym przykładem, jak artyści dostosowują metody pracy do własnych potrzeb.
U niego, ta metoda nie powoduje bowiem nudnego, grzecznego komponowania pracy, ale wprost przeciwnie. Popatrzcie jak śmiało ucięty jest akt na poniższym obrazie. Jak stapia się z framugą i wisi ponad stołem.
Obecnie, w Tate Modern w Londynie trwa duża wystawa prac Bonnarda. Prestiżowe muzeum przywraca mu wreszcie należną rolę w historii sztuki.
Aby pozostać w kontakcie z wartościowymi wiadomościami, zapraszam Was do newslettera, oraz do subskrybowania kanału na Youtube, gdzie opowiadam o sztuce i architekturze.
2 thoughts on “Kadrowanie w malarstwie na przykładzie Bonnarda”