Poprzednio obejrzeliśmy “Buty” Van Gogha pod kątem użytej palety. Okazało się, że jest bardzo prosta i składa się z niewielkiej ilości kolorów. Dzisiaj popatrzymy na kompozycję i kontrasty.
Zauważyliście, że te buty jakby świecą? Jak wokół nich roztacza się kremowa poświata, widoczna szczególnie na górze i po prawej, gdzie jest niemal biała. Praca ku narożnikom robi się coraz ciemniejsza (a każdy narożnik ma inny kolor!). Pośrodku, jasnej, świetlistej plamy, w centrum, mamy buty. I tutaj właśnie jest największy kontrast. Na całej pracy nie ma nigdzie tak ciemnych plam, jak tutaj.
Zastanawia mnie też fakt kąta, pod jakim patrzymy na temat. Nie z dołu, nie pionowo z góry, ale z dość atrakcyjnej perspektywy, gdzie ładnie widać zarówno noski, jak i ich wnętrza. To nie jest przypadek. Van Gogh mógł stanąć gdziekolwiek – z tyłu, z boku, położyć je na podwyższeniu – ale nie. Tutaj patrzy od frontu, z góry, pod kątem.
Wyobraźmy sobie jak staje przed nimi i patrzy.
I chyba na to, chciałbym dziś szczególnie skierować dziś Wasza uwagę. Na akt patrzenia. Wyboru, by spoglądać na coś i by zachowywać to na zawsze w obrazie. To jest tak stary akt utrwalania, że możemy go pociągnąć, od jaskiń Altamiry i Lascaux, aż do aparatów fotograficznych.
Co jeszcze możemy znaleźć ciekawego w obrazie Van Gogha?
Zwróćcie uwagę na dwie rzeczy:
Po pierwsze buty umieszczono na obrazie bardzo nisko – dotykają niemal dolnej krawędzi płótna. Nieproporcjonalnie dużo miejsca zostawiają za to z boków i u góry. To sprawia, że największy kontrast – wnętrza butów, znajdują się mniej więcej w centrum. Dół butów zlewa się już nieco z podłożem, a przynajmniej noski nie są kontrastowo zestawione z tłem – to sprawia, że choć kompozycja rozgrywa się ku dołowi w dość specyficzny sposób, nie czujemy dysharmonii.
Nawiasem mówiąc: Van Gogh pasjonował się japońskimi rycinami. W nich, kompozycje są bardzo, bardzo dziwne. Warto więc zwracać uwagę w jego obrazach na to, jak kształtuje kadr. Czasem można zauważyć ciekawe rzeczy.
Po drugie, zauważcie, że rozmiar śladów pędzla maleje ku środkowi obrazu. Na zewnątrz duże, płaskie pociągnięcia. Bliżej środka, ostre i zdecydowane, często konturowe. W samym centrum drobne, zazębiające się kreseczki.
W tym obrazie nawet ślady pędzla współgrają z kompozycją, która promieniuje z wnętrza, ku obrzeżom obrazu.
Na koniec dwa ogłoszenia:
Za tydzień pojawi się Gauguin. Będziemy mieli co oglądać. Dopiszcie się do newslettera, to wyślę Wam przypominajkę 😉
Jeśli chcecie pouczyć się ze mną malować, można zapisać się jeszcze na zajęcia. Analizujemy tam wspólnie elementy Waszych prac, tak jak tutaj Van Gogha. Ponieważ mam oko do szukania smaczków w obrazach, będziecie mogli lepiej zrozumieć wasze własne malarstwo, po jego wnikliwej korekcie.
Do usłyszenia.