To bardzo podstawowy kawałek warsztatu malarza, ale jak bardzo potrzebny! Jak czyścić pędzle? Który pędzel do czego? Jakimi pędzlami malować? Jakie pędzle do malowania akrylami? Jakie pędzle do malowania olejami? Tysiąc pytań, ale dobrych odpowiedzi czasami brak.
Co prawda jednoznacznych odpowiedzi i ja nie będę Wam tutaj udzielać, bo sztuka nie znosi jednoznacznych odpowiedzi, ale chcę podzielić się swoimi doświadczeniami z używania różnych pędzli i mam nadzieję, że to da Wam podjąć własne, lepsze decyzje.
Od czego zależy wybór dobrego pędzla?
Ja kiedy wybieram pędzle kładę nacisk na:
- Rozmiar pędzla
- Kształt pędzla
- Czy wybrać włosie naturalne, czy syntetyczne
Co dokładnie kryje się pod tymi terminami?
1 – Najważniejsze jest dla mnie dobranie wymiarów pędzli do płótna. To bardzo ważne, a często niedoceniane. Zupełnie innych pędzli potrzebuję do szkicownika, w którym maluję, a zupełnie innych do dużego płótna. Przyjmuję zasadę, że włosie do formatów szkicownikowych (zazwyczaj A5 do A3) ma szerokość maksymalną ok. 1,5-2cm przy skuwce (innymi słowy: przy podstawie włosia). Małe pędzle w tym formacie mają ok. 0,5 cm szerokości przy skuwce. Natomiast do obrazów na dużych formatach (powyżej 120 cm blejtramu) zazwyczaj to małe pędzle mają 2cm, a duże 6-7cm.
Odkryłem, że trudno jest mieć za duży pędzel. To prawie niemożliwe. Dlatego dbam, żeby moje pędzle były możliwie spore, a równoważę to akcentami wykonanymi małym pędzlem.
Zaraz zaraz. Po co ten mały pędzel?
Unikam dzięki temu popularnego błędu malowania tylko dużym pędzlem, co dość często powoduje wrażenie rozlazłości i braku wykończenia pracy. Łącząc duże pędzle z małymi, uzyskuję swobodę i szybkość (początek malowany dużymi pędzlami) oraz precyzję i wrażenie dopracowania (dzięki wybranym detalom dodawanym tu i ówdzie na koniec). To oczywiście uproszczony schemat malowania, ale daje pojęcie o tym, co zazwyczaj staram się osiągnąć.
2 – Kształt pędzla to sposób uformowania włosia, który odpowiada za to, jakie ślady będzie on pozostawiał. Za moment omówię różne kształty włosia ze szczegółami, więc zachęcam do dalszego czytania 😉
3 – Kwestia naturalności włosia prezentuje się zaś następująco: Pędzle do malowania z naturalnego włosia to niegdysiejszy standard, ale dziś już nie taka oczywistość. Popularne niegdyś gatunki pędzli z kuny, sobola, czy świńskiej szczeciny powoli odchodzą w cień i znacznie częściej znajdziemy dziś pędzle syntetyczne całkiem dobrej jakości. Trudniej za to wyszperać pędzle naturalne. Ja używam niemal wyłącznie pędzli syntetycznych. Jedynym wyjątkiem są moje stare pędzle akwarelowe z włosia wiewiórki, które chłoną dużo wody – znacznie więcej niż pędzle syntetyczne i wiele lat temu zaczynając malowanie zdecydowałem się ich zakup. Niemniej dziś radzę sobie spokojnie z pędzlami syntetycznymi i w tej materii. A skoro już je mam, to o moje stare “wiewiórki” staram się dbać i je naprawiać, by długo jeszcze służyły. Jak pielęgnować pędzle, aby tak było? Za moment do tego dotrzemy. Najpierw kwestia kształtu:
Jakie pędzle wybrać do malowania olejami, akrylami, akwarelą?
Wspomniałem wyżej, że do akwareli czasami potrzebne są pędzle bardziej chłonne i miękkie, do technik kryjących zazwyczaj używam zaś pędzli sztywniejszych i twardszych. Przyjrzyjmy się im teraz:
Pędzle płaskie z syntetycznego włosia, to dla mnie podstawa malowania – dają szansę na sprawne wypełnienie dużych powierzchni obrazu, wygodnie miesza się nimi farby, a ponadto pozwalają kontrolować krawędzie plamy. Staram się, by były w miarę dobrze ukształtowane (oczywiście jasnym jest, że wraz z czasem się psują, dlatego regularnie dokupuję pojedyncze nowe sztuki, do bardziej precyzyjnych detali). Łatwo wykonać nimi ostry prostokąt albo linię prowadzoną na sztorc.
Używam ich do wszystkiego. Dla mnie to pędzle do oleju i do akryli, stosuję je też do gwaszu, a nawet, co dla niektórych może być herezją, do malowania akwarelą.
Pędzle syntetyczne okrągłe, stosowane są przeze mnie raczej do akwareli albo gwaszu. Ich siłą jest możliwość zbudowania pięknej, kaligraficznej linii. Nie maluję nimi przez większość czasu, ale w pewnych sytuacjach potrafią pokazać swoją wartość. Po przestudiowaniu linii w malarstwie Picassa poważnie rozważam ich zastosowanie w malarstwie olejnym, kiedy skończy się już kwarantanna 😉
Pędzel ławkowiec – duży, płaski, syntetyczny. Używam go do gruntowania, oraz zamalowywania dużych powierzchni, często bardzo rozcieńczoną farbą. Uwielbiam je w kombinacji z rzadkim olejem. To pędzle, których wymiary podaje się w calach. Dobry pędzel 2,5′ pozwala zamalować ekstremalnie szybko nawet baaardzo dużą powierzchnię. Mało popularne wśród amatorów, ale to często właśnie one pozwalają uwolnić dużą swobodę kreski i pięknie “rozluźnić” obraz.
“Szczeciniaki”, czyli pędzle płaskie o krótkim, ostrym i niezbyt precyzyjnie zebranym włosiu, to pędzle bliźniaczo podobne do płaskich, nylonowych, jakie pokazałem na początku, jednak różnią się od tamtych charakterem. Szczeciniaki są ostre, chropawe, zostawiają jakby “twardy”, charakterny ślad. To takie pędzle dominowały w impresjonizmie. Krótka, rozedrgana, masywna malatura Moneta czy Van Gogha powstawała prawdopodobnie nimi. Są niezrównane w dodawaniu gestom mięsistości i w wydobywaniu duktu farby.
Nazwa pędzli szczeciniaków bierze się od świńskiej szczeciny, twardszej niż inne włosie. Dziś często znajdziecie je zrobione z grubszego tworzywa sztucznego, nie tak miękkiego jak cienkie nylonowe włoski miększych pędzli. Za ich wyjątkowość nie odpowiada więc kształt pędzla, ale grubość i sztywność włókien. Dla mnie to pędzle do specyficznej aplikacji oleju i nie bardzo widzę je w moim malarstwie innymi technikami, aczkolwiek nie znaczy to wcale, że się do nich nie nadają. Po prostu ja sam nie używam.
Pędzle retuszerskie, czyli najdrobniejsze pędzelki jakie znajdziemy w sklepie plastycznym, to narzędzia do konserwacji ubytków w obrazach. Nie nadają się do większości zadań malarskich, bo są po prostu małe, ale czasami to one potrafią uratować sytuację. Dla mnie rządzą na najmniejszych formatach i zostawiają piękną linię w gwaszu.
Pędzle z naturalnego włosia do akwareli to chłonne jak gąbka, mięciutkie kulki. Niesamowicie potrafią namalować np. niebo. Zasysają w siebie bardzo dużo wody i mają kaligraficzną linię. Mam ciche, niepotwierdzone jeszcze podejrzenie, że mogą nadawać się do oleju, by uzyskać jakieś miękkie, płynące efekty, ale dotychczas bałem się zniszczyć włosie kontaktem z rozpuszczalnikami i nigdy nie spróbowałem. Jeśli masz z tym jakieś doświadczenie, napisz w komentarzu, chętnie się dowiem 😉
Szpachle – narzędzie, którym niektórzy malują, a niektórzy mieszają farbę. Ja czasami jedno, a czasami drugie. Najczęściej coś nimi zdrapuję. Jeśli chcecie zobaczyć jakie efekty można robić przy ich użyciu wygooglujcie malarstwo Adriana Gheniego albo Gerharda Richtera. Do naprawdę dużych formatów i drapania farby używam… szpachli tynkarskiej :p
Co zrobić ze starymi pędzlami? Ja kocham 🙂
Zasłużyły sobie na moją troskę oddaną pracą. Mają swój własny charakter i wyjątkowy ślad. To oddzielna kategoria pędzli, które potrafią wiele zrobić. Oczywiście muszę pamiętać, że nie dają tak schludnej linii jak te nowe i świeże, ale to nie szkodzi. Weterani malowania, którzy zaprawieni w boju, potrafią sobie poradzić w nieoczekiwanych sytuacjach – tak metaforycznie ujmę mój stosunek do nich.
Oprócz powyższych możecie spotkać wiele innych typów pędzli – np. kocie języczki, pędzle do blendowania itp. Opcji jest mnóstwo, a te powyższe to tylko kilka przykładów.
Jak pielęgnować pędzle?
Jak zauważyliście na zdjęciach, moje pędzle to strudzone narzędzia. Nie są czyste i równe, nie są wypielęgnowane idealnie. Pracują ciężko razem ze mną i mają służyć do powstania obrazów. To dla mnie ważne: efekt malarski stawiam wyżej niż narzędzie!
Ale to przecież nie znaczy, że pędzli nie szanuję. Przyznam wręcz, że czyszczę je bardzo dokładnie, a pokazywane powyżej przykłady to pędzle mające nieraz wiele lat i wiele godzin pracy za sobą.
Pędzle po akwareli i gwaszu po prostu myję wodą – tu nie ma wielkiego ryzyka, bo żadna z tych farb nie ma zasychającego na stałe spoiwa, które raz skostniałe uszkodzi pędzel. Problemy pojawiają się przy akrylach i przy malarstwie olejnym. Tam raz zaschnięta w pędzlu farba pozostanie z nami na stałe.
Dlatego bardzo dokładnie myję je nie tylko z wierzchu, ale też mocno wyginam włosie aż do momentu, kiedy pozbędę się farby z wnętrza pędzla, a szczególnie z części przy metalowej obsadce – przy samej podstawie włosia. W akrylu wystarcza do tego woda i silne wyginanie lub uderzanie o dno słoika. Po tym suszę pędzel papierowym ręcznikiem i sprawdzam, czy po ściśnięciu nie pozostają ślady farby. Jeśli po mocnym złapaniu w dwa palce i wyciśnięciu wody na ręczniku pozostaje kolorowy ślad, to myję pędzel raz jeszcze! Jeśli jest kolor, to znaczy że również spoiwo!
Czy wyginanie pędzla go nie niszczy? Ano niszczy, ale na pewno nie tak mocno jak zmieniające go w kamień, ukryte we włosiu spoiwo. To ono jest zabójcą dla pędzli i to z nim w pierwszej kolejności walczę. Wyginanie pędzla i tak jest nieuniknione podczas malowania. Staram się tylko, żeby przy myciu, ruch ten był naturalny i nie uderzam pędzlem na sztorc, ale właśnie na boki, tak jak zwykł pracować podczas malowania.
Jak myć pędzle z farb olejnych? Tutaj proces jest troszkę bardziej skomplikowany. Musimy usunąć tłusty olej, który jest spoiwem, i woda w tym nie pomoże. Drogi są dwie – albo czyścimy rozpuszczalnikiem, który rozrzedza olej i pozwala nam go wymyć (A), albo, jak niektórzy sugerują, płuczemy pędzel w lnianym oleju (B1), by pozbyć się pigmentu, po czym czyścimy włosie z oleju przy użyciu szarego mydła (B2).
Ta druga metoda budzi moje zastrzeżenia, bo choć co do zasady nie jest błędna, to jednak pędzel niszczy się właśnie przez zasychanie błony olejnej. Mycie w oleju go nie czyści! Dopiero mydło jest tym, co będzie czyściło pędzel. Nigdy mi się nie udało zresztą zrobić tego wystarczająco dobrze metodą “B”. Dlatego, zamiast mycia mydłem, stosuję prostszą metodę z rozpuszczalnikiem. Mam dwa słoiczki, z których jeden służy do mycia wstępnego i zgarnia większość pigmentu, a w drugim słoiczku pozbywam się resztek. Od czasu do czasu zawartość słoika drugiego przelewam do pierwszego, tak by drugi był względnie czysty i nie brudził czyszczonych pędzli. Pierwszy słoik napełnia się za to prędko szarym osadem, który wykorzystuję potem do malowania 🙂 Zebrany osad daje piękny kolor, matową teksturę i najważniejsze – nie ma żadnych chemicznych odpadów, bo wszystko zostaje zużyte do tworzenia obrazów.
Pamiętajcie! Rozpuszczalnika nie wolno NIGDY wlewać do kanalizacji! Jeśli macie słoik z terpentyną lub benzyną, którego nie zużywacie w żaden sposób i musicie się go pozbyć, poszukajcie w jaki sposób Wasza gmina zbiera elektrośmieci i odpady chemiczne.
Tak prezentuje się przewodnik po pędzlach. Mam nadzieję, że był pomocny i że znaleźliście w nim coś dla siebie. Jeśli tak, zapiszcie się po więcej na newsletter (u góry strony) i polubcie koniecznie Prześwietlenie na facebooku. Pomożecie nam bardzo, jeśli udostępnijcie go swoim znajomym. Zawsze też czekamy na wasze komentarze i pytania 😉
Co do użycia pędzli akwarelowych do oleju. Ja nie mam z tym problemu, bo maluję farbami olejnymi wodorozcieńczalnymi Cobra Artist . Można malować z dużą ilością wody, wtedy obraz ma charakter akwarelowy. Pędzle myję oczywiści bieżącą wodą. Dodatkowo nie mam problemu z utylizacją brudnej terpentyny.
Przy tradycyjnych farbach olejnych myłem pędzle najpierw w rozpuszczalniku, a potem dodatkowo mydłem.
Pozdrawiam
To ciekawa rzecz. Mówiąc szczerze, nigdy nie miałem z nimi jeszcze do czynienia. Z jednej strony wodorozcieńczalność potrafi być atutem…
… z drugiej wzbraniam się przed zostawieniem najbardziej klasycznych farb olejnych, bo tym co mnie przy nich trzyma jest niezwykła możliwość zmiany konsystencji, a co za tym idzie bardzo różne sposoby aplikacji farby. Tego niestety chyba nie da się osiągnąć z wodą?
Ale dylemat chyba da się łatwo rozwiązać – po prostu muszę przetestować zestawienie farb z tymi pędzlami w praktyce i zobaczę co się stanie 😉