Imprimatura – egzotyczne słowo, które opisuje pierwszą warstwę farby w obrazie. Nuda? Absolutnie nie! Choć technika ta nieomal wyszła z użycia, przez wieki była bardzo ważnym elementem właściwie każdego obrazu. Otrzymałem prośbę, aby rozwinąć temat i pomyślałem, że nadaje się właśnie na bloga, by dotrzeć do wszystkich zainteresowanych. Jak zwykle postaram się zacząć od technologii malarskiej, tak byśmy doszli do sedna, a Ty w efekcie będziesz mógł samodzielnie ocenić przydatność imprimatury i wziąć dla siebie to co najlepsze.
Zacznijmy od klasyki i spróbujmy zrozumieć jak imprimaturę kładziono w dawnych wiekach, oraz jaki był jej cel?
Musimy uświadomić sobie, że imprimatura, to cieniutka warstwa transparentnej farby, nakładana dość gładko na cały obraz. Na Studium Zwierząt Jana Brueghel’a Starszego wyglądała mniej więcej tak:
Ta pierwsza warstwa farby, naniesiona jako piaskowa, nieregularna chmura, to właśnie nasz temat. Jak widzicie są na niej wciąż czytelne ślady pędzla (na przykład w lewym górnym rogu). Taka warstwa farby zawierała niewiele pigmentu i była rozprowadzana albo przez wcieranie, albo z dość dużą ilością rozcieńczalników. W przypadku oleju, a przez wieki w malarstwie dominował olej, były to po prostu pigmenty ziemne, zmieszane z werniksem lub spoiwem i starannie rozprowadzone na całej powierzchni tak cienko, by przeświecało przez nie białe tło.
O transparentnych farbach i ich roli w imprimaturze pisałem dla subskrybentów newslettera. Tutaj nie będę wszystkiego powtarzał. Jeśli jednak chcesz zerknąć na te materiały, wystarczy zapisać się na listę, a dostaniesz je na powitanie.
Przyczyny stosowania
Wracając do meritum, zastanówmy się, po co właściwie jest ta cała warstwa farby? Powodów jest kilka i każdy może mieć ważne znaczenie dla malarza.
- Imprimatura pozwala ustabilizować jasność pracy – możemy malować od jasnego do ciemnego i na odwrót. Kto tego nie czuje, powinien natychmiast wyciągnąć farby i przetestować malowanie na stonowanym tle! Różnica jest diametralna i trudna do przecenienia w pewnych malarskich sytuacjach.
Kiedy malujemy na białym tle, każda dodawana farba, będzie ciemniejsza i mocno kontrastująca z bielą podłoża. Na schemacie powyżej pokazuję dwóch malarzy, którzy zaczynają z imprimaturą, i bez niej. Bez imprimatury całość nie ma wspólnego mianownika, jest skontrastowana i nawet najjaśniejsza farba wygląda na ciemną. Na imprimaturze całość jest zjednoczona, a nakładane farby precyzyjnie możemy określić jako światła lub cienie.Imprimatura pomaga więc w budowaniu kontrastów świetlnych i sprzyja budowaniu przestrzenności brył. Utrudnia natomiast zachowanie wysokiego kontrastu i najczystszych barw, co było pożądane przez malarzy od impresjonizmu. Stąd od połowy XIX wieku zaczęto rezygnować z imprimatury na rzecz świetlistszych barw i płaskich kompozycji. Chcę tu podkreślić stanowczo, że imprimatura to nie jest żaden złoty środek na malarską doskonałość. Technika ma służyć nam, nie na odwrót.
Na marginesie: skoro o podmalowywaniu brązami i impresjonizmie mowa, przyznam że bardzo zbliżony temat pojawia się w praktyce w naszym nowym kursie malowania pejzażu, do którego nagrałem dwa tutoriale. Zachęcam do sprawdzenia – właśnie zaczęliśmy jego sprzedaż w promocyjnej, premierowej cenie, która skończy się nieuchronnie już wkrótce: https://malarstwoodpodstaw.pl/index.php/kurs-cyfrowy-pejzaz-i-plener/ Pokazuję w nim między innymi malowanie tego tematu i w całej dolnej jego części stosuję właśnie zabieg z podmalowaniem brązami:
- Imprimatura zmniejsza chłonność podłoża. Jeśli malarz przygotował chłonną, chudą zaprawę, to zaprawa ta mogła wchłonąć w siebie bardzo dużo farby. To zaś mogło być bardzo niewskazane przy drogich pigmentach, takich jak ultramaryna – pigment tak drogi, że malarze oddzielnie kontraktowali ze swoimi zleceniodawcami kto i ile go zakupi.Zmniejszenie chłonności podłoża bierze się stąd, że zawarty w imprimaturze werniks, lub olej schnący, były tanimi składnikami malarskiej błony – mówiąc najprościej, imprimatura tworzyła na obrazie coś na kształt cienkiej warstwy lakieru. Dawała pewność, że podobrazie nie wypije już tyle drogiej farby, i że można oszczędniej zamalować całą powierzchnię.
- Poza tym imprimaturę pozostawiano częściowo odsłoniętą. Przeświecała między warstwami farby jednocząc kolorystykę całego dzieła. Szczególnie w partiach średnich cieni, które można było uzyskać przez laserunki brązów i laków barwnych, już warstwa podmalówki pełniła istotną rolę w ostatecznym wyglądzie.
Tutaj w obrazie Degasa “Portret Kobiety w szarości” z 1865 roku, widzimy jak brązowe tło stanowi główny składnik w cieniach po prawej stronie od postaci. Degas, który kształcił się jeszcze w klasyczny i akademicki sposób umiał pogodzić współczesne sobie trendy impresjonistyczne z klasycznymi technikami. Tutaj mamy tego przykład.
- I na koniec – Imprimatura konserwuje rysunek. Jeśli narysujemy kompozycję, to pokrycie jej warstwą pigmentowanego werniksu zabezpieczy go przed rozcieraniem i brudzeniem kolejnych warstw farby. Czy jest to konieczne, trudno określić. Zależy w sporej mierze od osobistych preferencji. Jeśli chcemy zabezpieczyć rysunek ołówkiem, należy ostrożnie nakładać warstwę imprimatury, bo jej zbyt energiczne rozprowadzanie, może bardzo szybko zrobić to, czego właśnie chcieliśmy uniknąć – wszystko porozmazywać. No i imprimatura, niezależnie jak ostrożnie by ją nakładać, prawie na pewno zniszczy podrys węglem, który zbyt lekko przywiera do podłoża, żeby wytrzymać taką procedurę.
Tutaj w obrazie Van Eycka widzimy jak zakonserwowano rysunek warstwą cienkiej podmalówki.
A dla nas?
Wiemy skąd imprimatura się wzięła. Teraz pytanie po co miałaby służyć nam? Argument o chłonności podobrazi jest mało przydatny, bo dostępne w handlu egzemplarze nie są przesadnie chłonne, a i farby staniały (ja wiem – kupowanie ich i tak finansowo potrafi zaboleć, ale przynajmniej nie zbankrutujemy, jak renesansowy malarz, który nie dopilnował klauzuli o ultramarynie). Konserwacja rysunku też nie jest zbyt częstym powodem, nawet jeśli niektórzy wciąż stosują takie podrysy. Zabezpieczyć je można fiksatywą w sprayu i nie potrzeba jakichś szczególnych procesów.
Jeśli więc dziś zechcemy zastosować tę technikę, to mamy dwa splecione ze sobą powody – ustabilizowanie jasności i harmonizację koloru, szczególnie poprzez ciepło-brązowe cienie. Powody mało uniwersalne, ale mogą być w pewnych sytuacjach przydatne.
Jak imprimaturę wykonać?
Pytanie pierwsze: malarstwo akrylowe, czy malarstwo olejne?
I jest to ważne pytanie, bo obie techniki są zupełnie różne pod tym kątem. W akrylu mamy słabiej kryjące farby, często tańsze i mniej świetliste niż w olejach. Niestety w tanim akrylu imprimatura może poważnie utrudnić uzyskanie jasnych świateł. Mimo to można ją wykonać rozrzedzoną farbą, z wodą lub medium (a najlepiej z jakąś ich mieszanką – medium pomoże w zbudowaniu spójnej i gładkiej powierzchni, a woda przyda się do rozcieńczenia. Nie jestem tu ekspertem, więc nie podpowiem. Testy są w Twoich rękach). Uzyskanie jasnych świateł na podmalówce będzie od nas czasami wymagało albo droższych, dobrze kryjących farb, albo podmalowania kryjącą bielą, zaschnięcia jej i na to nałożenia cienkich laserunków np. z żółci. Żółty kolor w farbach akrylowych często słabo kryje pracę i nakładanie go na brąz nie da efektu – przejściowa warstwa bieli pozwoli go znacznie rozjaśnić.
Czyli możemy niestety doprowadzić do sytuacji, gdy imprimatura komplikuje nam malowanie, zamiast je ułatwiać – trzeba więc dobrze przemyśleć jej cel. Ta technika może mieć sens, ale nie zawsze będzie go miała.
Remedium na to może być stosowanie imprimatury selektywnie – tylko w tych obszarach, gdzie nie zburzy sensu pracy. Wymaga to jednak dobrego rozumienia w jaką stronę obraz będzie zmierzał, co nie zawsze jest możliwe, a po drugie, nie jest klasycznym użyciem tej techniki. Mimo wszystko, da się poprzez pozostawienie białych obszarów podłoża zachować świetlistość żółci czy transparentnych pomarańczy aż do ostatniego pociągnięcia pędzlem.
W oleju sprawa jest nieco prostsza, bo przy dobrze kryjących farbach, wspaniale pracuje się od ciemnego ku jasnemu i niemal nie ma ryzyka zabicia pracy podkładem. Aby wykonać imprimaturę, weźmiemy zazwyczaj jakąś ziemistą farbę: sjenę, umbrę, czy coś z rodziny transparent oxide – czyli transparentnych pigmentów na bazie tlenków żelaza. Możemy też zrobić tę warstwę np. z alizaryny. Kto ma odwagę poeksperymentować może zacząć od transparentnych błękitów, np. błękitu pruskiego, który należy rozprowadzić bardzo równomiernie, ponieważ jego koncentracja będzie wyraźnie widoczna.
Sama farba to w oleju jedno – potrzebujemy jeszcze rozcieńczalnika. Tutaj z pomocą przychodzi zarówno sam olej (co nie jest najszczęśliwszym pomysłem na tak głęboko położoną warstwę obrazu i broni się głównie ze względu na jego bardzo cienką aplikację – według starych zasad malarskich: staramy się unikać nadmiaru tłustego oleju na spodzie obrazu), werniks, czyli drzewna, lub sztuczna żywica w rozpuszczalniku, albo też takie rozpuszczalniki jak benzyna lakowa, czy terpentyna. Te dwa ostatnie dadzą nam szybko wysychającą, chudą i chłonną warstwę o dynamicznym wyglądzie – ja sam, jeśli już się za to biorę, stosuję właśnie taką aplikację. Dodawanie werniksu powinno być oszczędne. Ogólnie rzecz biorąc staramy się by warstwa była cieniutka, dość chuda i by nie było w niej koncentracji zgrubiałych werniksów, pigmentów, czy czegokolwiek co popsuje tylko przyczepność i wysychanie obrazu.
Nie da się podać jednoznacznej formuły na imprimaturę. Możemy zastosować mnóstwo pigmentów i mieszanek. Przykładowe pigmenty na imprimaturę, to: sjena palona, czerwień wenecka, purpura alizarynowa, umbra naturalna, czy umbra palona, ale i wiele innych. Do nich możemy dodać całą paletę mediów i rozpuszczalników, zgodnie z własnym zamysłem.
Stare techniki i malarstwo współczesne
Czy imprimatura ma dziś jeszcze sens? Trudno jednoznacznie powiedzieć. Jest to na pewno technika specyficzna i skrojona na malarstwo stonowane, budowane warstwowo. Da się ją jednak wchłonąć w bardzo nowoczesne rozwiązania – stosować z pewnym twistem. A to selektywnie, a to współczesnymi pigmentami i niestandardowym kolorem. Tego typu zagrania stosują na przykład Peter Doig, czy Daniel Richter.
Popatrzcie na ten mistrzowski obraz (Peter Doig – “Figures in red boat”), tak bliski tematowi, poprzez zalane rzadkim pigmentem tło, a jednocześnie tak współcześnie potraktowany:
I to jest ważne podsumowanie. Technika techniką, ale sztuka sztuką. Obawiałem się nieco pisania o tak anachronicznej, zdawałoby się, metodzie malarskiej. Jednak metoda, o ile nie oczaruje nas samą sobą, staje się narzędziem do wykorzystania. Można zawsze stosować te narzędzia w sposób właściwy naszym czasom. Bez sentymentu.
Ten temat został mi zasugerowany przez jedną z czytelniczek newslettera. Jeśli chcesz dołączyć do tej małej społeczności, zapraszam Cię do wpisania się na listę – znajdziesz tam wspomniane materiały o Rubensie, jak i inne wiadomości o malarstwie i o działaniach edukacyjnych podejmowanych przeze mnie w ramach szkoły Prześwietlenie.
Dzięki Karol! Bardzo pomocny i ciekawy wpis 🙂
Dzięki! To pierwszy komentarz tutaj, który nie jest spamującym botem :p
Cieszę się, że doceniasz. Jakieś pomysły na kolejne tematy?
Super, właśnie takiego rozszerzenia mi brakowało do pierwszej części newslettera.